Triumfator nie obroni trofeum, Tsitsipas po słabym meczu odpada
Skoro triumfował w ostatnich dwóch edycjach, to i nic dziwnego, że Stefanos Tsitsipas był zdecydowanym faworytem w ćwierćfinałowym meczu z Taylorem Fritzem w Monte Carlo. Zresztą, miejsce na podium rankingu ATP nie bierze się z niczego, co Grek potwierdził, nie przegrywając w Monako żadnego seta.
Tym większą niespodzianką był start rywalizacji z Fritzem. Amerykanin wygrywał swoje gemy i dwukrotnie, z marszu, przełamał Tsitsipasa, prowadząc w pierwszym secie 4:0 po 20 minutach. Grek wyglądał na rozkojarzonego i w pierwszym secie zdołał urwać tylko dwa gemy przy swoim podaniu, dwa ostatnie oddając Fritzowi do zera.
Fritz był z kolei w swoim żywiole, rozgrywając doskonałe zawody. Widać było po nim, że pierwszy set dodał mu motywacji. W drugiej partii zaczął jednak popełniać więcej błędów, nawet przy prostych piłkach. Dzięki temu Tsitsipas zdołał dotrzymać tempa i obaj dzielili się gemami solidarnie.
Kiedy więc faworyt dał się przełamać na 4:3, jego sytuacja zrobiła się wyjątkowo trudna. Wrócił do rywalizacji, notując pierwsze w meczu przełamanie Fritza, ale ten nie dał sobie wyrwać meczu. W dziewiątym gemie przełamał Tsitsipasa do 15, a w kolejnym piłkę meczową posłał przy wyniku 40:0. Był bezlitośnie skuteczny i widać było, że tylko jemu grało się w tym meczu dobrze.
Fritz wchodzi do półfinału jako drugi zawodnik i w sobotę zmierzy się z triumfatorem pierwszego piątkowego meczu, Andriejem Rublowem. Rosjanin jest w tym starciu faworytem, ale jeśli Fritz pokaże podobne nastawienie do gry, może ponownie zaskoczyć.