Szorstkie wejście, ale pewna wygrana Igi Świątek z Karoliną Pliskovą
Ostatni raz grały przeciwko sobie w kwietniu, ale na który z trzech oficjalnych meczów by nie patrzeć, Karolina Pliskova nie miała czym się pocieszać. Przed starciem z Igą Świątek w Montrealu Czeszka nigdy jeszcze nie wygrała z Polką, najwyżej urywała jednego seta. W dodatku do Kanady liderka światowego rankingu przyjechała po pięciu wygranych z rzędu i pierwszym w karierze triumfie w turnieju WTA 250 w Warszawie.
Urodzona w Lounach 31-latka tymczasem z czterech ostatnich meczów wygrała tylko jeden (pierwsza runda w Montrealu z Zhu Lin), a na dodatek w środę wyszła na kort z prawym obojczykiem i ramieniem obficie pokrytymi plastrami.
Wiatr, złość i wygrany tie-break
To zwiastowało, że Polka może mieć przewagę i faktycznie – na otwarcie przełamała Czeszkę. Niestety, w drugim gemie sama miała problem z decyzjami na korcie i błędy oddały rywalce równowagę. Wyraźnie widać było coś jeszcze: którakolwiek z tenisistek grała pod wiatr, miała wyjątkowo trudną sytuację.
Pliskova szybko dostosowała swoją ruchliwość do przeciwniczki, dobrze ruszając do kolejnych piłek. Te, niestety, nie były najwyższej jakości, po obu stronach. Dopiero w szóstym gemie Polka poprawiła skuteczność, wygrała na sucho, by następnie przełamać Pliskovą. Przewaga? Nic z tego, grająca pod wiatr Polka straciła kolejnego gema i była wyraźnie poirytowana.
Emocje udało się na szczęście opanować, ale dopiero w tie-breaku pojawiła się szansa na wygranie seta. Pierwsza mini breaka zarobiła Pliskova, ale dynamika była po stronie Polki: od dziesiątego gema grała pewniej i mocniej, posłała pierwsze asy i choć tie-break był wyrównany, to po godzinie gry udało się rozstrzygnąć seta na korzyść Polki.
Nie oddała wywalczonej przewagi
O ile przez większość pierwszego seta to Pliskova wyglądała na zdecydowanie pewniejszą, lepiej czytającą rywalkę, o tyle w drugiego seta mocno weszła Polka. Utrzymała wysoką koncentrację z końcówki pierwszej partii i raz po raz oszukiwała Czeszkę, zdecydowanie lepiej dysponując piłką. Nie tylko wygrała swojego gema, ale też przeważała w drugim i wykorzystała break point, by następnie trzeciego gema wygrać do zera. Tak komfortowa sytuacja po pierwszym secie była wręcz zaskoczeniem.
Ciężar stresu wyraźnie spadł na barki doświadczonej Karoliny Pliskovej, która miała poważne problemy z wygrywaniem swoich gemów. Spadła jej skuteczność przy returnie, pojawiały się błędy podwójne i w najżmudniejszym szóstym gemie drugi raz dała się przełamać (5:1).
Gdy wydawało się, że kolejny gem to już ostatni w meczu, raz jeszcze nerwy wkradły się w grę Polki i rywalka przedłużyła grę. Na szczęście tylko o jednego gema – podrażniona Świątek oddała przeciwniczce tylko punkt przy jej serwisie i kolejne przełamanie dało jej wygraną w meczu.