Pierwszy wygrany challenger Maksa Kaśnikowskiego, świetny start w Oeiras
Po finale United Cup fani polskiego tenisa będą długo dochodzić do siebie, ale przynajmniej plastrem na otwartą ranę jest zwycięski marsz Maksa Kaśnikowskiego. 20-latek z Warszawy grał swój finał pierwszego tegorocznego challengera w Oeiras równolegle do Igi Świątek i Huberta Hurkacza, również tocząc wyjątkowo zaciętą walkę.
Z tą różnicą, że swój pojedynek wygrał, co jest nie lada osiągnięciem. Młody Polak zatrzymał 33-letniego weterana Gastao Eliasa, który na korcie w Oeiras miał serię 19 (!) zwycięstw z rzędu.
Przebieg niedzielnego finału w Oeiras
W zaciętym pierwszym secie Kaśnikowski pierwszy "upuścił krwi" rywalowi, przełamując go do zera w szóstym gemie. Wyszedł na prowadzenie 5:2, ale nie zdołał go utrzymać. Po powrocie Eliasa do gry konieczny okazał się tie-break, w którym Portugalczyk okazał się ostatecznie bezradny.
W drugą partię faworyt miejscowych wszedł ze sportową złością i szybko prowadził 3:0, ale i on musiał oglądać pokaz charakteru Polaka, który zanotował przełamanie powrotne (3:4) i nie zamierzał oddać seta. Obronił swoje podanie w ósmym gemie, ale w dziesiątym sztuki nie powtórzył.
Sprawdź przebieg meczu punkt po punkcie
Konieczny okazał się zatem trzeci set, w którym już przy stanie 2:2 obaj zawodnicy mieli na koncie po jednym straconym podaniu. W piątym gemie walczyli wyjątkowo długo i Kaśnikowski za czwartym razem zdołał wyjść na prowadzenie kosztem Eliasa. Ten nie tylko do meczu nie wrócił, ale też dał się ponownie przełamać w dziewiątym gemie, gdy stojący daleko poza kortem 20-latek oglądał autowe zagranie Portugalczyka na wagę punktu mistrzowskiego.
A mogło być zupełnie inaczej…
Niedzielny mecz trwał prawie trzy godziny, ale być może najważniejszym w całym turnieju był dla Kaśnikowskiego ten pierwszy, rozegrany w Nowy Rok. To wtedy Polak stoczył jeszcze dłuższą bitwę z rozstawionym Adrianem Andreevem (265. ATP), w którym Bułgar miał aż osiem (!) piłek meczowych i z wszystkich warszawiak wyszedł obronną ręką.
Po tej wygranej kroczył do finału już bez straty seta, kolejno odprawiając Joao Dominguesa (7:5, 6:4), Joao Sousę (7:6(1), 6:4) i wreszcie Valentina Royera (6:4, 6:4) w sobotnim półfinale.