Djoković wrócił na kort po triumfie w US Open, by pomóc Serbii w Pucharze Davisa
Lider światowego rankingu wyszedł na kort zaledwie pięć dni po zdobyciu swojego 24. triumu w Wielkim Szlemie i w drugim secie miał spore problemy, ale wyszedł ze stanu 1:4 i ostatecznie pokonał w Walencji Alejandro Davidovicha Fokinę 6:3, 6:4. Tym samym Serbia objęła prowadzenie 2:0, po tym jak Laslo Djere wygrał z Albertem Ramosem-Vinolasem 6:4, 6:4.
„Jestem w siódmym niebie, jak widać po wszystkim, co wydarzyło się ostatnio w moich meczach” – powiedział Djoković po swoim 13. zwycięstwie z rzędu we wszystkich turniejach. „Gra dla Serbii, dla mojego kraju, to coś zupełnie innego. To ogromna odpowiedzialność i presja, ale także niesamowity przywilej i zaszczyt, więc naprawdę się cieszę, że mogłem przyczynić się do zdobycia kluczowego punktu i zakwalifikowania się dalej".
„To oczywiście niefortunne dla hiszpańskiej publiczności, chcieli zwycięstwa Hiszpanii, ale myślę, że spisaliśmy się naprawdę dobrze… a teraz jutro spróbujemy przeciwko Czechom wywalczyć pierwsze miejsce w grupie” - powiedział Nole.
Djoković dodał, że jest w pełni zaangażowany w losy swojej reprezentacji i pomoc w odniesieniu jej drugiego tytułu w Pucharze Davisa, po triumfie w 2010 roku.
„Wszystko wydarzyło się bardzo szybko w ciągu kilku dni, a ja byłem bardzo podekscytowany zwycięstwem w US Open i świętowaniem w domu, a opuszczenie rodziny nigdy nie jest łatwe, ale przejście do innej rodziny – mojej serbskiej drużyny – sprawia mi największą radość" - powiedział.
„Na początku sezonu powiedziałem, że moje priorytety to Wielkie Szlemy i gra dla mojego kraju. Chcę dać z siebie tyle, ile tylko mogę. Oto jesteśmy, cel został osiągnięty, jesteśmy w ćwierćfinale" - mówił Serb.