Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Hurkacz przyprawia o palpitacje, ale przynajmniej wygrywa po dwóch tie-breakach

Michał Karas
Hurkacz przyprawia o palpitacje, ale wygrywa po dwóch tie-breakach
Hurkacz przyprawia o palpitacje, ale wygrywa po dwóch tie-breakachAFP
Czy on nie umie wygrać bez historii? Hubert Hurkacz zafundował sobie thriller (momentami wręcz horror), po czym wyreżyserował happy end. Choć to dopiero pierwsze starcie z Jirim Lehecką, zapowiada się klasowy rywal na lata! Młody Czech zdobył serce publiczności, choć to nie on w czwartek zagra z Tallonem Griekspoorem.

Tuż po zwycięstwie Andrieja Rublowa nad Zizou Bergsem swój mecz na korcie centralnym w Rotterdamie rozpoczęli Hubert Hurkacz i Jiri Lehecka. Polak był faworytem spotkania, ale o pięć lat młodszy Czech dużych nazwisk się nie boi – sezon zaczął od urwania seta Djokoviciowi.

Pierwszy set bez stresu

Pierwsze gemy potwierdziły spodziewane atuty: potężna zagrywka wrocławianina napotykała na więcej niż dobry return, dzięki czemu Lehecka punktował w gemach Polaka od początku. To on pierwszy doprowadził do równowagi 40:40, na co 27-latek odpowiedział rewanżem w czwartym gemie, tym razem przełamując dzięki błędowi Lehecki 3:1

Prześledź statystyki i walkę punkt za punkt w meczu Hurkacz-Lehecka

Choć jeszcze nie na najwyższych obrotach, Polak poszedł za ciosem i zwiększył przewagę przy swoim podaniu. Na więcej Lehecka pozwolić nie chciał – doskonały bekhend, zmienność kierunków i spryt przy siatce dały obronę podania, ale okazały się bezużyteczne, gdy wrocławianin serwisem zgarnął piątego już gema. Obeszło się bez dłuższych wymian, bez kolejnych break pointów i Polak pewnie dowiózł wygraną 6:3 w pół godziny.

Wojna nerwów do samego końca

Jakby chcąc równać do Polaka, Lehecka wszedł potężnie w drugą partię i to on przejął rolę autora asów. Przy piłce wstrzeliwanej z prędkością ponad 200 km/h nie było mowy o długiej walce o punkty, decydował wybór kierunku i precyzja. 

Maski nie spadały po stanie 1:1, 2:2 i dopiero przy trzecim gemie serwisowym Lehecka musiał swoją poprawić – przydarzył mu się błąd podwójny, widoczna chwila nerwów... zanim powrócił do kamiennej twarzy i obronił podanie. Gubiąc tylko pojedyncze punkty obaj zawodnicy zmierzali ku tie-breakowi. Prowadzący 5:4 Czech był bardziej agresywny przy podaniu faworyta, ale Hurkacz ukrócił jego grę pod siatką pasing szotem. 

Zatem 6:6 i tie-break. W tak ciasnym, wyrównanym meczu pierwszy "mrugnął" Lehecka, który posłał piłkę w siatkę (3-1), a dwa asy pozwoliły Polakowi uciec i dały szansę zamknąć mecz przy swoim serwisie (5-4). Niespodziewanie Hurkacz wyrzucił piłkę, a w najdłuższej wymianie nie przebił. Obronił wprawdzie trzy setbole, ale kolejny błąd kosztował go przegraną 9-11.

Finisz na żyletki

Jeszcze nie obrósł w piórka, ale już urosły mu skrzydła – tak można określić wejście Czecha w trzeciego seta, gdy od razu atakował serwis Hurkacza. Równowagi oglądanej przez całą drugą partię nie zachwiał jednak, przynajmniej nie od razu. 

Przy stanie 3:3 niespodziewanie Hubert Hurkacz oddał dwa break pointy rywalowi i naprawdę musiał się spiąć, by wyjść z opresji. Po uzyskaniu równowagi gema zamknął, a z pomocą przychodził w trudnych momentach bezpiecznik: serwis. Liczba asów wzrosła, ale to Polak ponownie był w opałach w dziewiątym gemie, gdy forhendem nie ustrzelił linii. 

To był naprawdę wyrównany pojedynek!
To był naprawdę wyrównany pojedynek!Flashscore

Raz jeszcze Hubi przetrwał i cała presja momentalnie spadła na drugą stronę kortu. Nieco szczęśliwie w 10. gemie Polak wyszedł na 30:30, by returnem wypracować break point na wagę meczu. Czech wytrzymał test odporności na stres, a gema zamknął niemal siatkarskim wyskokiem i uderzeniem tuż zza siatki. Chwilami bawił się tenisem jakby właśnie go odkrywał.

Raz jeszcze o losach seta decydował tie-break. 27-latek jako pierwszy wyrwał mini przełamanie, ale agresywny return Lehecki szybko pozwolił odrobić stratę. Dudniąca o kort piłka oznaczała kolejne szybkie punkty dla serwujących i dopiero o punkt nr 11 toczyła się zażarta walka. Choć Polak szarżował do siatki, to był w defensywie – posłał go tam Lehecka, który dyktował warunki. W niesamowitych okolicznościach 22-latek minął Hurkacza i wywalczył piłkę meczową. 

Tym razem pękł – błędem podwójnym oddał przewagę, a faworyt wyszedł na 9-8 przy swoim podaniu, by bronić się przed momentami wybitnym pretendentem. Ten doskonałym serwisem wyrównał, lecz Hurkacz zrewanżował się returnem daleko poza zasięgiem Lehecki. Mini break, potem wymarzony as i jest – wygrana, która podniosła adrenalinę wszystkim widzom!

Całe szczęście, że w środę Polak odpoczywa, mecz drugiej rundy z Tallonem Griekspoorem dopiero w czwartek, co i jego kibicom się przyda. Wtedy już na pewno na względy publiczności Hubert Hurkacz nie będzie mógł liczyć.

Wil jij jouw toestemming voor het tonen van reclames voor weddenschappen intrekken?
Ja, verander instellingen