Świątek wygrała dwanaście gemów z rzędu i pewnym krokiem weszła do czwartej rundy w Rzymie
Spotkanie rozpoczęło się bardzo niespodziewanie, bo od naprawdę dobrej gry Ukrainki, która na samym starcie przełamała Świątek, a po chwili wygrała też swoje podanie i prowadziła 2:0. Na początku meczu Curenko imponowała przede wszystkim returnem. W tym roku ma ona najlepszy wynik w tym względzie w całym WTA.
Na szczęście Polka szybko weszła na wyższe obroty, zauważając dobrą dyspozycję rywalki. Przy wygrywaniu swoich punktów musiała się jednak mocno namęczyć i nabiegać, ponieważ Ukrainka grała bardzo solidnie w defensywie i wiele piłek przebijała na drugą stronę. Świątek potrafiła jednak cierpliwie budować swoje akcje, które ostatecznie częstko kończyły się błędami Curenko.
Finalnie więc po dobrym początku sklasyfikowana na 68. miejscu w rankingu WTA Ukrainka nie wygrała już w pierwszej partii żadnego gema. Nie oddawała łatwo pola, poszczególne gemy nie były zupełnie jednostronne, ale jednak nie potrafiła dotrzymać kroku Świątek, która sama też nie oddawała ważnych punktów swoimi błędami.
Drugi set był za to kontynuacją kontroli na korcie, jaką oglądaliśmy w pierwszej odsłonie. Tym razem Świątek ani na moment nie dała dojść do głosu swojej rywalce. Grała agresywnie, rozgrywała tę partię na swoich warunkach i regularnie kończyła akcje silnymi i precyzyjnymi uderzeniami w okolicach linii.
Polka nie wygrała co prawda żadnego gema do zera, a w aż trzech w drugim secie dochodziło do równowagi, ale nikt nie mógł mieć wątpliwości, że to Świątek pisze scenariusz tego spotkania, a Ukrainka jedynie w nim uczestniczy.
Ostatecznie po godzinie i 16 minutach gry liderka rankingu awansowała do czwartej rundy, gdzie zmierzy się z Donną Vekić lub Ludmiłą Samsonową.