Pierwsza w karierze wygrana Magdaleny Fręch nad Sloane Stephens, czas na Vondrousovą
Na korcie spotykały się już trzykrotnie, zawsze na mączce (w Paryżu, Parmie i Charleston) i zawsze z wygraną Amerykanki. Raz tylko Polka uszczknęła rywalce seta. Magdalena Fręch (54. WTA) do pierwszej rundy w Strasbourgu podchodziła po pokonaniu dwóch rywalek w kwalifikacjach i na papierze zdecydowaną faworytką pozostawała weteranka z USA. Tyle że maj nie był w jej wykonaniu udany: trzy porażki z rzędu, w tym krecz po secie przegranym z Olivią Gadecki (165. WTA).
Sprawdź przebieg meczu Stephens - Fręch punkt po punkcie
Sloane ułatwiła zadanie w pierwszym secie
Pierwszy set bardzo szybko potwierdził tezę, że Sloane Stephens (35. WTA) jest daleka od swojej optymalnej formy. Już w pierwszym gemie łodzianka wypracowała dwa break pointy, pierwszy po niecelnym ataku 31-latki. Stephens straciła gema i już do końca seta nie była w stanie zagrozić Magdalenie Fręch przy jej podaniu.
To zasługa gry obu tenisistek: Polka niemal do zera ograniczyła własne błędy i jeśli na cokolwiek w jej grze można było narzekać, to na zbyt bezpieczne chwilami wybory, podające rywalce szansę na punktowanie. W piątym gemie Stephens musiała neutralizować aż cztery okazje na przełamanie. Tym razem jej się udało, ale wyraźnie zostawała w tyle przy zmianach kierunku i siły zagrań, a wyrzucała piłki w sposób, który urągał jej klasie.
Szybsza i bardziej czujna na korcie, Polka rosła z biegiem seta, a w dziewiątym gemie Fręch wykorzystała gorszą dyspozycję Amerykanki modelowo, przełamując ją bez oddania choćby punktu. Mieszkanka Florydy musiała wiele zmienić, jeśli nie chciała szybko skończyć przygody ze Strasbourgiem.
Przebłyski Stephens, konsekwencja Fręch
Wciąż wyraźnie niezadowolona ze swojej formy, 31-latka z Plantation próbowała znaleźć rozwiązanie w drugiej części meczu i zaczęła w trzecim gemie podgryzać Polkę, zdobywając trzy break pointy. Fręch miała spore problemy z zamknięciem gema, gaszona kilkoma świetnymi returnami z drugiej strony kortu. Zaryzykowała i genialnym skrótem tuż za siatkę zdołała utrzymać serwis w najdłuższym gemie.
Mało mobilna na korcie, Stephens polegała na kąśliwych winnerach – zwłaszcza bekhendowych wzdłuż linii – ale przeciw sobie miała 27-latkę, której serwis i return wyglądały w poniedziałek naprawdę solidnie. W szóstym gemie słabość Sloane była nader wyraźna, a Fręch po doskonałym uderzeniu w kraniec kortu miała trzy okazje na przełamanie. Dwie Stephens zneutralizowała, ale za trzecim razem piłka w siatkę dała Polce przewagę 4:2.
Łodzianka oddała następnie tylko punkt przy swoim podaniu i wystarczyło utrzymać koncentrację, by dojechać do szczęśliwego zakończenia. W emocjonujących wymianach dziewiątego gema Polka była bezsprzecznie lepsza i zapewniła sobie wygraną 6:3, 6:3, a tym samym starcie w drugiej rundzie z turniejową jedynką, Marketą Vondrousovą (6. WTA).