Świątek znowu zwycięża po dłuższej przerwie. Zaczęła sezon na mączce
Przez długi czas trwania spotkania zapowiadało się, że dla liderki rankingu WTA będzie to klasyczny spacerek i bardzo krótki pobyt na korcie. Pojedynek wydłużył się jednak w samej końcówce, gdy obie zawodniczki grały na podobnym poziomie.
Pierwszy set został zupełnie zdominowany przez Świątek. Polka pewnie wygrywała swoje gemy serwisowe, nie dając Chince żadnych szans na przełamanie. Za to przy gemach serwisowych rywalki nie dawała jej ona wytchnienia i dała jej wygrać zaledwie jednego gema. To właśnie zapowiadało, że obie mogą zejść z kortu po mniej niż godzinie gry.
Druga partia rozpoczęła się bardzo podobnie do pierwszej, ponieważ Świątek od razu przełamała Zheng, wygrywała swoje gemy serwisowe i objęła prowadzenie w gemach 4:2. Gdy wszystko zaczęło wskazywać na rychły koniec, doszło jednak do nagłego zwrotu akcji.
W ósmym gemie, przy stanie 4:3 dla Polki i jej serwisie, miała ona problem z wygraniem gema. Wpłynęły też na to małe kontrowersje związane z rozmowami z sędzią. Przy jednej z kluczowej piłek sędzia liniowy wskazał aut przy zagraniu Zheng, mimo że piłka była prawidłowa, a sędzia główna uznała, że Świątek i tak nie dałaby rady kontynuować akcji, więc punkt został przyznany Chince.
Chwilę później musiała zejść na kort i pokazać Polce, że jej serwis faktycznie był autowy. Nieco zdekoncentrowana liderka rankingu dała się wtedy przełamać i na tablicy wyników widniał remis 4:4.
Dziewiąty gem przy serwisie Zheng był zdecydowanie najdłuższym w meczu. Polka za wszelką cenę chciała natychmiast odzyskać przewagę, która zbliży ją do wygrania meczu, a Chinka poczuła szansę na doprowadzenie do trzeciego seta. Ostatecznie to Świątek wykorzystała trzeciego break-pointa w tym gemie i mogła serwować po zwycięstwo. Nowymi piłkami zrobiła to bez problemu, wykorzystując już pierwszą piłkę meczową.
W ćwierćfinale zmierzy się ona z Czeszką Karoliną Pliskovą.