Iga Świątek musiała najpierw pokonać nerwy, z Rachimową poszło już łatwiej
Liderka światowego rankingu Iga Świątek jeszcze nigdy nie grała z młodszą o rok Rosjanką, zresztą sama Kamilla Rachimowa (104. WTA) mogła nie zagrać, ponieważ przegrała finał kwalifikacji i dopiero jako lucky loserka wskoczyła do turniejowej drabinki.
Sprawdź mecz Świątek - Rachimowa punkt po punkcie
Zaczęło się pięknie, zrobiło się trudno
Rachimowa zaczęła bardzo niepewnie, błyskawicznie oddając Polce trzy punkty i przy drugim break poincie tracąc podanie. Faworytka tego problemu nie miała, weszła w mecz ze spokojem, konsekwencją i bez błędów, co wystarczyło do szybkiego wyjścia na prowadzenie. Po trzech gemach było już 3:0, a Polka doskonale zmieniała kierunki, precyzyjnie czyściła linie piłką i serwowała bez zarzutu.
Dopiero przy stanie 4:0 Rachimowa zdołała otworzyć konto, walcząc o każdą piłkę i wygrywając – o dziwo – wszystkie cztery. Zyskała pewność siebie, za to Polce przydarzyły się proste błędy, z których rywalka ochoczo korzystała. Odrobiła jedno przełamanie, obroniła swoje podanie i mecz znacząco się wyrównał. Jej rosnąca pewność siebie sprawiła, że Polka wypadła z optymalnych torów. Przy stanie 5:3 Świątek mogła domknąć mecz break pointem, ale Rachimowa z wysiłkiem się obroniła. Na szczęście popisowo wykonany ostatni gem uspokoił i Polkę, i jej kibiców. Kiedy trzeba - zrobiła swoje.
Rachimowa miała trzy setbole, Świątek miała inny plan
Ustępowała jakością, nadrabiała szybkością, determinacją i bardziej równą grą – Rachimowa nie poddała się w pierwszym secie i drugiego rozpoczęła bardzo dobrze. Nie dopuściła do break pointa, a sama była o krok od przełamania Igi, która musiała złapać drugi oddech i asem domknęła swoje podanie. Opłaciło się, chwilę później pierwszy break point Polki został wykorzystany, gdy Rosjanka przegrała wymianę nietrafionym forhendem.
Raszynianka wróciła na swoje tory, na sucho zgarnęła swojego gema i było 3:1. Choć nie było ku temu wyraźnego powodu, Świątek ponownie miała moment słabości, gdy trzeba było zamknąć kolejnego swojego gema. Z 40:0 szybko doszło do równowagi i trzeba było się ratować, na szczęście skutecznie. Polka – z odrobiną szczęścia – uciekła na 5:3 i… znów stanęła. Piękny bekhend Rosjanki po linii, dwa proste błędy i zrobiło się 0:40. Nie obroniła się i z wynikiem 5:5 trzeba było znów walczyć o przełamanie.
Break point niewykorzystany, konieczny był tie-break. W nim Rosjanka uzyskała mini breaka i trzy piłki setowe, ku ogromnej frustracji faworytki. Ale dwie były przy serwisie Polki i zgasiła obie. Trzecią udało się zneutralizować, gdy Rachimowa wyrzuciła piłkę. Jeden mini break? Mało, wydarła drugiego i skończyła bez straty seta. W (niepotrzebnych) nerwach, z szarpaną grą, ale Polka zwycięża po raz 80. w Wielkim Szlemie!
Niechcący zafundowała sobie też świetny materiał do pracy przed kolejnym meczem. W drugiej rundzie przeciwniczką 23-latki będzie nieoczekiwanie Ena Shibahara (217. WTA). Japonka w tie-breaku trzeciego seta okazała się lepsza od faworyzowanej Darii Saville (95. WTA).