Najmłodsza uczestniczka US Open rozbiła Magdę Linette w imponującym stylu
Po porażce Magdaleny Fręch i dreszczowcu Maksa Kaśnikowskiego na ostatni mecz poniedziałku czekaliśmy z niepokojem. W dodatku długo, ponieważ maratoński pojedynek warszawiaka sprawił, że Magda Linette (42. WTA) wyszła na kort dopiero kwadrans po północy polskiego czasu.
Przeciwniczką poznanianki była młodsza o połowę Iva Jovic (389. WTA), która dla większości fanów tenisa poza USA może być postacią anonimową. Chyba że mówimy o fanach debla, ci pewnie już ją znają. 16-latka tylko w tym roku docierała do finału (i dwukrotnie wygrywała!) wszystkich trzech młodzieżowych turniejów wielkoszlemowych w deblu, a dziką kartę w singlu otrzymała jako młodzieżowa mistrzyni USA.
Od początku na wysokich obrotach
Zanim Polka zdążyła nauczyć się gry nastoletniej rywalki, już straciła podanie bez choćby punktu. Jovic była błyskawiczna na korcie, a każdą otrzymaną piłkę była w stanie oddać ze zdwojoną siłą, w dodatku bardzo precyzyjnie. Popełniania stosunkowo niewiele błędów i tylko pośpiech czasami ją gubił. Za to dla Polki tempo było trudne do wytrzymania. Przełamana dwukrotnie, Linette odrobiła jednego gema, ale z niezłej okazji na wyrównanie kosztem Jovic nie skorzystała. Set szybko się wymknął, a po pewnym 6:4 Polka aż biła się rakietą po nogach z nerwów.
Urodzonej w Kalifornii córce serbskich imigrantów w pierwszym secie brakowało tylko skutecznego serwisu, by przeważać już we wszystkich kluczowych aspektach. Rozpędzona wygraną poprawiła więc pierwsze i drugie podanie w kolejnym secie, jeszcze bardziej podnosząc poziom trudności. Linette wprawdzie skuteczniej broniła swoich gemów na początku partii, ale od stanu 3:2 nie wygrała już niczego, nawet heroiczna obrona piłek meczowych zdała się na nic.
Debiutantka Jovic do zwycięstwa 6:4, 6:3 nad tenisową weteranką potrzebowała zaledwie 90 minut. Wygrała z rzadko oglądaną energią i wysoką jakością gry, które mogą wprowadzić ją na tenisowe salony równie szybko, jak ona poradziła sobie z Magdą Linette.