Świątek powalczy o ćwierćfinał, Pawluczenkowa nie zdołała jej zagrozić
Iga Świątek (1. WTA) gra z Anastasiją Pawluczenkową (27. WTA) średnio raz do roku i wygrywa w dwóch setach. Czy można mówić o prawidłowości? Po dwóch oficjalnych spotkaniach zdecydowanie nie, sezony między sobą też są nieporównywalne, a Polka z pewnością nie jest jeszcze w najwyższej dyspozycji w Nowym Jorku.
Prześledź mecz Świątek - Pawluczenkowa punkt po punkcie
Pawluczenkowa chaotyczna, ale waleczna
W jakiej dyspozycji była Rosjanka? Pochwaliła się asem w pierwszym gemie i… straciła go. Podwójny błąd, wyraźnie przegrane wymiany i pomimo walki dała się przełamać. Nie zagroziła raszyniance, za to w trzecim otworzyła konto więcej niż przekonująco – dobór kierunków i siły wypunktował Polkę i przynajmniej miała już gwarancję, że wynik będzie lepszy niż rok temu w Rzymie (0:6, 0:6).
Początkowe nerwy zdawały się puszczać i mecz wyraźnie się wyrównał, oferując widzom niezły tenis. Tym cenniejsze było wczesne przełamanie, ponieważ o kolejne gemy Rosjanka walczyła w pocie czoła (nie bez wpływu była ogromna wilgotność). Obroniła się czterokrotnie, ale musiała jeszcze wypracować przełamanie powrotne, a o tym mowy nie było – Iga ostatniego gema wzięła na sucho.
Polka wrzuciła wyższe obroty
Pierwszy set nie był opowieścią o Polce, to do jej równego poziomu dostrajała się wciąż rywalka. Pawluczenkowa stroniła od długich wymian – siłą i kierunkiem chciała zadawać szybkie ciosy. Nie bez przyczyny, przy dużej zmienności kierunków zwyczajnie nie nadążała, sprint to nie jej mocna strona. Szybko poprawiła return, by punktować przy podaniu Polki. Zamiar był dobry, efekty tylko chwilowe tym bardziej, że taktyka okazała się czytelna dla 23-latki.
Zaczęty od genialnej walki przy siatce trzeci gem skończył się przełamaniem na sucho, którym Świątek jakby rewanżowała się za trafienie piłką przez rywalkę na początku seta. Świątek zdawała się odpłacić Rosjance jej stylem gry: punktowała szybko i bezlitośnie zwłaszcza przy returnie i opłaciło się, uciekła na 4:1 podwójnym przełamaniem. 33-latka przez dłuższy czas punktowała sporadycznie i dopiero w siódmym gemie zdołała się obronić.
O powrotnym przełamaniu mowy nie było, zatem po 95 minutach rywalizacji Iga Świątek wygrywa 6:4, 6:2 i wchodzi do drugiego tygodnia US Open. Rywalkę znała jeszcze przed wejściem na kort, będzie nią Ludmiła Samsonowa (16. WTA), która w sobotni wieczór pokonała Ashlyn Krueger bezlitosnym 6:1, 6:1.