Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Świątek: Zdałam sobie sprawę, że nie jestem osobą, która musi dawać show

PAP
Świątek: Zdałam sobie sprawę, że nie jestem osobą, która musi dawać show
Świątek: Zdałam sobie sprawę, że nie jestem osobą, która musi dawać showFATIH AKTAS/ANADOLU/Anadolu via AFP
Iga Świątek gładko pokonała japońską kwalifikantkę Enę Shibaharę 6:0, 6:1 i zameldowała się w trzeciej rundzie wielkoszlemowego turnieju US Open w Nowym Jorku. "Nie jestem osobą, która musi dawać show. Najbardziej jestem zadowolona, gdy wykonam solidną pracę" - przyznała polska tenisistka.

Po lekkich problemach w 1. rundzie z Kamillą Rachimową, w kolejnej Świątek miała absolutny spacerek. Polka spędziła w czwartkowy wieczór na korcie im. Arthura Ashe'a zaledwie 66 minut i nie dała Shibaharze najmniejszych nadziei na sukces.

Polka i Japonka wyszły na kort główny kompleksu Billy Jean King National Tennis Center jako druga para - po Janniku Sinnerze i Aleksie Michelsenie. W porównaniu ze swoim pierwszym meczem liderka światowego rankingu nie zaprezentowała się w różowej czapeczce i sukience, a miała na sobie biały komplet.

"Jak wygląda proces dobierania stroju? Specjaliści z firmy ON dają mi kilka fajnych opcji, a ja - zazwyczaj wieczór przed meczem - podejmuję ostateczną decyzję. Oni mają zawsze wiele dobrych pomysłów, a ja im ufam i jestem z nich bardzo zadowolona. Ten dzisiejszy strój jest moim ulubionym, ale nie wiem, czy na trzecią rundę wyjdę tak samo ubrana" - przekazała Świątek.

Nie tylko strój się zgadzał, ale i forma 23-letniej raszynianki, która dosłownie zmiotła z kortu rywalkę. Nie czuła jednak ulgi, że wygrała w tak zdecydowany sposób.

"Nie przywiązuję się do tego, jaki jest wynik, ale raczej skupiam się na tym, czy grałam jakościowo. Dlatego cieszy to, że wykonałam swoją pracę. Udało mi się trochę lepiej utrzymać poziom i trochę bardziej byłam skoncentrowana niż w pierwszym meczu. Ale to nie jest tak, że ten pojedynek świadczy o czymś na przyszłość, bo każdy mecz to osobna historia" - tłumaczyła.

Teraz przed podopieczną trenera Tomasza Wiktorowskiego sobotnie starcie z Rosjanką Anastazją Pawluczenkową. Być może organizatorzy podejmą decyzję, że mecz ten odbędzie się podczas sesji wieczornej, ale dla Świątek - choć woli mieć dłuższy czas na regenerację i odpoczynek - to nie stanowi problemu.

"Nie mam na to wpływu. Stosuję się do tego, jaki będzie plan i nie ma to dla mnie znaczenia. Wiem, że w każdych warunkach mogę zagrać dobry tenis. Kiedy przygotowuję się do meczu, to nie myślę o tym, kiedy on jest, ale jak mam zagrać. I tak też będę robić przed spotkaniem z Pawluczenkową" - przyznała Świątek.

Odniosła się też do pytania, co obecnie w tenisie sprawia jej radość. Pięć lat temu bowiem, po nieznacznej porażce z Naomi Osaką w Toronto, powiedziała bowiem, że dla niej "liczy się tylko to, żeby ludziom dać dobry show". Teraz - gdy jest na sportowym szczycie - skupia się już na czymś innym.

"Na przestrzeni ostatnich lat zdałam sobie sprawę, że nie jestem osobą, która musi dawać super show. Skupiam się na sobie. Jestem w swojej bańce. Najbardziej jestem zadowolona, gdy wykonam solidną pracę" - podsumowała.

Wil jij jouw toestemming voor het tonen van reclames voor weddenschappen intrekken?
Ja, verander instellingen