Reklama
Reklama
Reklama
Więcej
Reklama
Reklama
Reklama

Mmoh dopisuje Hurkacza do listy trofeów, Polak pokonany w Waszyngtonie

Mmoh dopisuje Hurkacza do listy trofeów, Polak pokonany w Waszyngtonie
Mmoh dopisuje Hurkacza do listy trofeów, Polak pokonany w WaszyngtonieProfimedia
W deblu zaczął świetnie, w singlu thriller zakończył się porażką. Notowany prawie 100 pozycji niżej Michael Mmoh odprawił Huberta Hurkacza po prawie trzygodzinnej batalii. Amerykanin imponował determinacją i szybkością, u Polaka mnożyły się błędy i nawet 20 kolejnych asów nie zmieniło jego losu. Hurkacz przegrywa 3:6, 7:6(4), 6:7(4).

Tuż po 21:40 polskiego czasu Hubert Hurkacz i Michael Mmoh kończyli rozgrzewkę na korcie Johna Harrisa w Waszyngtonie. Przy stosunkowo nielicznej jeszcze widowni i letnim wietrze pojedynek zapowiadał się niemal rekreacyjnie, co w przypadku Polaka jest o tyle prawdziwe, że od porażki z Novakiem Djokoviciem na Wimbledonie nie zaliczył żadnego oficjalnego meczu.

Senny start Hurkacza

Z Michaelem Mmohem wrocławianin zawodowo nie grał jeszcze nigdy, a we wtorkowy pojedynek wszedł, jakby faktycznie był na wakacjach. Proste błędy, brak rytmu i przy własnym serwisie faworyt meczu ugrał tylko punkt. 112. obecnie w rankingu ATP Amerykanin ma już na liście pokonanych niemałe nazwiska Zvereva, Shapovalova czy Auger-Aliassime’a.

A we wtorek po sześciu minutach miał już 2:0 przy rozkojarzeniu Hurkacza. Niewiele brakło, a byłoby kolejne przełamanie, ale Polak w końcu wrzucił wyższy bieg. Niestety nie najwyższy, ale obronił gema na przewagi, kolejnego swojego wygrał gładko. Wzrosła siła przy serwisie i returnie, na którą czekaliśmy. 

Siódmego gema udało się zapisać na swoim koncie na sucho, ale pretendent nie zamierzał okazywać respektu, odpłacił tym samym (5:3). Zamiast wygrać swojego gema i walczyć o wyrównanie w kolejnym, Hurkacz pozwolił sobie na kolejne błędy, jednocześnie nie imponując serwisem. Z takiego prezentu Mmoh skorzystał i przy drugiej okazji zamknął seta 6:3.

Obronił meczbola i wygrał w tie-breaku

Błędy z pierwszej partii zdawały się zostać z tyłu, gdy Hurkacz szybko doprowadził do 40:40 przy serwisie Mmoha. Dwie piłki posłane w siatkę skończyły jednak myślenie o wczesnym przełamaniu. Utrzymanie serwisu nie przyszło mu łatwo. Kompletne przeciwieństwo niedawnego występu z Djokerem.

Choć swojego gema (1:1) Hubi wygrał efektownym lobem, to zagrywka wciąż kulała. Najlepiej serwujący tenisista świata w tym meczu ustępował serwisem, tymczasem Mmoh każdą słabość wykorzystywał prostymi środkami – wystarczyło przewidzieć kolejny ruch Polaka. A to 25-latkowi szło więcej niż nieźle.

W najbardziej efektownym szóstym gemie wrocławianin zaczął od dwóch asów, a mimo to zamknął gema z trudem. Serwis działał coraz lepiej, poziom meczu wzrósł po obu stronach, a jednak to faworyt wciąż miał na koncie ponad dwukrotnie więcej niewymuszonych błędów. W dodatku Amerykanin wyraźnie był w gazie. Gdy rozpoczął gema od dwóch asów, skończył go momentalnie, do zera (4:3).

Po wyjściu Mmoha na 5:4 sytuacja faworyzowanego wrocławianina wydawała się fatalna. Hurkacz nie wypuścił swojego gema z rąk, śląc trzy kolejne asy serwisowe. Młodszego przeciwnika nie zdołał jednak przełamać, ostatnią szansą na dalszą grę był zatem tie-break. Przy swoim serwisie Polak miał jednak problemy z punktowaniem. Gdy grał na ryzyku, popełniał błędy, a Mmoh wciąż czujnie antycypował. Miał już piłkę meczową, ale Hubi wyszedł z opresji swoją najpewniejszą bronią – asami

A więc 6:6 i tie-break. W nim pierwszy przewagę mini przełamania osiągnął Mmoh (2-1), ale Polak odpłacił natychmiast i poszedł za ciosem po wspaniałym returnie, by wyjść na 5-2. Rywal szybko zgarnął dwa punkty przy swojej piłce, ale to Polak skończył seta na swoją korzyść przy pierwszej możliwej okazji.

Pogoń za wynikiem bez happy endu

Po stresie obrony meczbola nie było już śladu, gdy Hurkacz pewnie gonił Mmoha z jednej strony kortu na drugą i wygrał pierwszego gema do zera. Nerwowo zrobiło się jednak, gdy przy stanie 1:1 Amerykanin wywalczył aż trzy break pointy po błędzie Polaka. Nie z takich opresji Hubi już wychodził, ale… tym razem nie wyszedł. Przy trzecim punkcie Mmoh minimalnie zmieścił piłkę w korcie i zapunktował, uzyskując przełamanie.

Znów strata przełamania we wczesnej fazie i ponownie opały. Wrocławianin szybko wypracował pierwsze break pointy, ale nie wykorzystał. Ponownie doszedł do dwóch break pointów w szóstym gemie. Mmohowi ręka nie zadrżała, ale nie obronił się! Wreszcie, Polak gniewnie huknął w kort spod siatki, nie dając szans adwersarzowi. 

Warunki narzucił również w siódmym gemie i po raz pierwszy w meczu wyszedł na prowadzenie 4:3, nawet jeśli wynikające z kolejności serwowania. Przewagi trzeba było zresztą bronić i w najżmudniejszej części seta górą był Polak, który wyszedł na 5:4 i zwiększył presję na rywalu.

Mmoh zapunktował dwukrotnie, by następnie tyle razy nie przebić piłki, a za trzecim posłać ją daleko poza kort. Wybronił trzy kolejne piłki meczowe Hurkacza, ale widać było, że kosztuje go to coraz więcej. Dopiero autowy return Hurkacza dał mu oddech, a asem doprowadził do 5:5. Hurkacz nie zamierzał odpuścić, swojego gema zgarnął bez pudła, posyłając 20. asa w meczu. Skończyć bez tie-breaka znów się nie udało.

Po mini przełamaniu na starcie to Amerykanin miał przewagę i Hurkacz musiał raz jeszcze gonić wynik. Stres dawał się we znaki obu tenisistom i wrocławianin był w defensywie, gdy nieustępliwy Mmoh pod siatką wyszedł na 5-3. As dał mu piłkę meczową, a błąd rywala wygraną. Hubert Hurkacz kończy udział w turnieju singlowym na pierwszym meczu.

Wil jij jouw toestemming voor het tonen van reclames voor weddenschappen intrekken?
Ja, verander instellingen