Hubert Hurkacz: "na razie myślę o pierwszej rundzie, a nie o Djokovicu w czwartej"
Rozstawiony z numerem 17 polski tenisista zaczyna w poniedziałek udział w tegorocznym Wimbledonie od meczu z Hiszpanem Albertem Ramosem Vinolasem.
Z turniejowej drabinki wynika, że jeśli wyeliminuje Hiszpana i dwóch kolejnych rywali, to w czwartej rundzie spotka się z Djokovicem, zakładając, że ten również do niej awansuje. Ale w zeszłym roku Hurkacz, będąc rozstawiony z numerem 7, przegrał już w pierwszej rundzie z niżej notowanym Hiszpanem Alejandro Davidovichem Fokiną, co było sporym rozczarowaniem, pamiętając, że w 2021 r. dotarł do półfinału.
"Jadąc na każdy turniej człowiek jak najlepiej się przygotowuje, ale nie zawsze wychodzi tak, jak się chce. Te rzeczy, które można kontrolować, które można zrobić jak najlepiej, staramy się wykonać i tak naprawdę tyle można zrobić. Przeciwnicy robią to samo i tak naprawdę na Wielkich Szlemach nie ma słabych zawodników. Na pewno będę walczył i dam z siebie wszystko. Gdybym nie czuł, że mogę wygrywać turnieje, to bym na nie nie przyjeżdżał" - powiedział Hurkacz na konferencji dla polskich dziennikarzy.
Zapytany czy wierzy, że tegoroczny Wimbledon w jego wykonaniu bardziej będzie przypominał ten z 2021, czy z 2022 r., ocenił, że wyciągnął mnóstwo wniosków z zeszłorocznego turnieju i dużo poprawił.
"Myślę, że tak naprawdę dużo rzeczy, na pewno lepiej gram forhendem, lepiej returnuję, serwis dalej też jest moją megamocną stroną i mam coraz większą świadomość" - powiedział.
Odnosząc się do ewentualnego meczu w czwartej rundzie z Djokovicem, z którym przegrał po zaciętym meczu w Wimbledonie w 2019 r., Hurkacz powiedział, że na razie o tym nie myśli, bo najważniejsza jest teraz pierwsza runda.
"Djoković też nie mówi, z kim będzie grać w finale, każdy może wygrać z każdym i każdy może z każdym przegrać. Oczywiście w jakichś meczach jest się faworytem, w jakichś nie, to nie znaczy, że to w 100 proc. się sprawdza" - wyjaśnił.