Hurkacz dobrze wszedł w Wimbledon, choć Radu Albot dwoił się i troił
Na przywitanie Hurberta Hurkacza z Wimbledonem los skojarzył najlepszego polskiego tenisistę z największą gwiazdą Mołdawii, Radu Albotem. Dotąd spotykali się dwukrotnie i za każdym razem Polak przegrywał w trzech setach. Dziś jednak kariera Mołdawianina powoli zbliża się do końca, a wrocławianin jest wyżej niż kiedykolwiek, więc polscy fani mogli zaciskać kciuki za przełamanie serii.
Sprawdź szczegóły meczu Hurkacz - Albot punkt po punkcie
Albot szybszy i precyzyjniejszy
Obaj zawodnicy mecz rozpoczęli co najmniej nieźle – Hurkacz w niewiele ponad minutę wygrał pierwszego gema, punkt oddając tylko zbyt długim lobem. Albot nie mógł się równać serwisem, ale nadrabiał ruchliwością i pod siatką wydawał się zdecydowanie lepszy. Dopiero w piątym gemie temperatura nieco wzrosła, gdy kiszyniowianin doprowadził do 40:40, a w reakcji dostał precyzyjny forhend w skraj linii i asa serwisowego. Jeszcze przed pierwszą zmianą piłek widzowie otrzymali kilka bardzo ciekawych wymian, choć ta najpyszniejsza przyszła przy stanie 40:0 dla Polaka w dziewiątym gemie. Polak w głębi kortu posyłał Albota wszędzie, a ten obronił wszystko i kątowym zagraniem wydarł punkt.
Kolejnego gema Mołdawianin widowiskowo zgarnął na sucho, potwierdzając, że 34 lata to wcale nie tak dużo, a 175 cm to wcale nie tak mało. Albot wręcz rósł z biegiem czasu i to on wywalczył pierwszy break point, wykorzystując go doskonałym returnem. Hurkacz musiał odrobić, by nie stracić seta, ale nawet przerwa spowodowana mżawką nie pomogła – Albot skończył 7:5. Imponował returnem i choć grał prościej, to skuteczniej.
Rywal pękł w ostatnim gemie
Po powrocie na kort Polak gniewnie nie oddał punktu przy swoim serwisie, Albot z nie mniejszą pewnością wziął swojego gema i zaatakował Hurkacza już w trzecim gemie, wypracowując dwa kolejne break pointy. Gęstą atmosferę ostudził deszcz, który wymusił dłuższą przerwę.
Mołdawianin wrócił z niezmiennym apetytem, nawet czarował widzów tweenerem przy swoim podaniu, niezagrożony przez Polaka. Gdy Hurkaczowi przytrafił się podwójny błąd, Albot poczuł się chyba zbyt pewnie i został sprowadzony na ziemię. W dziesiątym gemie wrocławianin fantastycznie wywalczył pierwszy punkt w walce pod siatką, moment później 34-latek wyrzucił piłkę i zaczęły się nerwy. Błąd podwójny i dwa break pointy na wagę seta. Polak wykorzystał już pierwszego!
Huśtawka dla Hurkacza
Mecz wyraźnie zmienił dynamikę i niemal doskonały defensywnie Albot zgubił rytm. W trzecim secie widać to było od początku, gdy Polak przełamał na 2:0 po kilku minutach. Za wcześnie poczuł się jednak pewnie – po zepsutym smeczu w trzecim gemie Mołdawianin poczuł krew i zaatakował, odrabiając stratę przełamania kolejnym bardzo dobrym passing shotem.
Obaj tenisiści wpadli w swoistą huśtawkę i błędów było więcej. W szóstym gemie Hurkacz miał otwartą drogę do przełamania i zamknął ją sobie prostymi pomyłkami, podczas gdy Albot bronił się niezmiennie widowiskowo. Amplituda trwała do ósmego gema, gdy błędy Mołdawianina znów dały szansę na przełamanie, wykorzystaną widowiskowo returnem pod linię. Domknięcie seta przyszło w sporych bólach – przewagę ze stanu 40:40 dwukrotnie ratowały asy, a decydujący punkt zapewnił serwis-wolej.
Dowiózł wygraną ze spokojem
Albot był w coraz trudniejszym położeniu i z kłopotami wygrał swoje pierwsze podanie, Hurkacz był znacznie spokojniejszy, a po solidarnym 1:1 deszcz jeszcze na kwadrans przerwał rozgrywki. Po powrocie zawodnicy jakby wykorzystali pierwsze gemy na ponowny rozruch i dopiero przy 2:2 temperatura wzrosła. Wybity z rytmu 34-latek błędami pozwolił na 15:40, a świetny return Polaka dał przełamanie. Udało się je potwierdzić i presja wyraźnie zeszła z wrocławianina. Pozwolił Albotowi wygrać swojego czwartego gema w secie i z dużym spokojem wyserwował sobie dalszą grę w Londynie!