Pegula w olśniewającym stylu dotarła do pierwszego ćwierćfinału Wimbledonu
To był występ, który na długo pozostanie w pamięci Peguli po tym, jak po raz pierwszy dotarła do ćwierćfinału Wimbledonu, pięciokrotnie przełamując swoją rywalkę.
"To było świetne... Zaczęłam grać naprawdę dobrze, dokładnie tak, jak chciałam grać i po prostu starałam się wykorzystać ten impet tak dobrze, jak tylko mogłam" – powiedziała Pegula w wywiadzie przy korcie po tym, jak stała się zaledwie piątą Amerykanką w ciągu ostatnich 25 lat, która dotarła do ostatniej ósemki wszystkich czterech turniejów głównych.
Dla Curenko ten dzień nie był najlepszy. Klepała się po udach i z ożywieniem mówiła do swojej rakiety, ale bez względu na to, czego próbowała, wydawało się, że jej gra zapadła w śpiączkę.
Pegula w pełni wykorzystała problemy swojej przeciwniczki, która w ciągu 18 minut objęła prowadzenie 5:0.
Być może wciąż odczuwając skutki ogromnego wysiłku, jaki włożyła w pokonanie Any Bogdan w poprzedniej rundzie, kiedy to Tsurenko wygrała najdłuższy tiebreak w singlu kobiet (20:18 w trzecim secie) w slamie w erze Open, Ukrainka niewiele mogła zrobić, aby powstrzymać szarżę Peguli.
Tsurenko miała szczęście, że nie została całkowicie wyeliminowana z pierwszego seta, ponieważ amerykańska czwarta rozstawiona straciła seta w szóstym gemie.
Pozwoliło to Tsurenko w końcu spojrzeć w oczy, gdy zarejestrowała swoje nazwisko na tablicy wyników, co przyniosło jej oklaski ze strony publiczności Court One.
Ta chwila wytchnienia była jednak krótka, ponieważ Pegula rozpoczęła kolejną zwycięską passę trzech meczów, obejmując prowadzenie 6:1; 2:0.
Coraz więcej błędów popełnianych przez Tsurenko sprawiło, że w drugim secie przegrywała już 5:1 i choć dwa gemy później udało jej się przełamać Pegulę, gdy Amerykanka serwowała o miejsce w ćwierćfinale, to wydawało się, że jej ciało zostało już wystarczająco ukarane tego dnia.
Po uratowaniu dwóch piłek meczowych, Curenko skrzywiła się z bólu i nie traciła czasu na zdjęcie prawego buta i skarpetki, odsłaniając zakrwawiony pęcherz pod stopą.
Interwencja trenera na korcie tylko opóźniła nieuniknione, ponieważ dwa punkty później Pegula świętowała z zaciśniętą pięścią, rezerwując sobie starcie z Marketą Vondrousovą.
Pegula dowiedziała się, że jej nazwisko znajduje się teraz w jednym szeregu z Venus i Sereną Williams, a także Madison Keys i Sloane Stephens: "To niesamowite być w tym gronie z tymi osobami (...). Bardzo się cieszę, że dostałam się do finałowej ósemki i mam nadzieję, że moje nazwisko znajdzie się na jakiejś ścianie".