Valencia wysoko pokonała Sporting Gijon
W pierwszych minutach meczu kibice oglądali dość wyrównane widowisko, a na murawie działo się niewiele. Do dziesiątej minuty posiadanie piłki wynosiło niemal dokładnie 50:50. Jednak chwilę później fani doczekali się większych emocji. W jednej z niegroźnych sytuacji bramkarz Sportingu Gijon, Diego Marino, podał piłkę ręką do jednego ze swoich obrońców. Pablo Insua źle obliczył tor lotu futbolówki, ta odbiła się od jego nóg, trafiając prosto do Edinsona Cavaniego. Urugwajczyk uderzył bez namysłu, ale nie trafił w bramkę! To była doskonała sytuacja, której nie wolno było zmarnować.
Napastników najwyższej światowej klasy cechuje jednak to, że szybko zapominają o takich niepowodzeniach i szukają kolejnych szans. Minęła minuta, kiedy snajper znów dopadł do piłki w polu karnym i tym razem umieścił ją w siatce. Gennaro Gattuso mógł być już nieco spokojniejszy.
W kolejnej fazie spotkania podopieczni trenera Miguela Angela Ramireza przedostali się kilka razy pod pole karne Valencii, ale nie udało im się przedrzeć przez defensywę gości. Co więcej, zapomnieli przy tym o zabezpieczeniu tyłów i po jednym kontrataków stracili kolejną bramkę. Andre Almeida doskonale wypatrzył wychodzącego na czystą pozycję Justina Kluiverta, a ten popędził w stronę bramki przeciwników i pokonał golkipera efektowną podcinką. Jego samotny rajd wyglądał naprawdę fantastycznie, 23-letni Holender i syn legendarnego Patricka zaprezentował przy tym zjawiskową szybkość i technikę.
Kiedy wydawało się, że gospodarze są coraz bliżej swojej szansy na zdobycie gola, do siatki znów trafił Cavani. Tym razem napastnik otrzymał dobre podanie na prawą stronę pola karnego, jednym zwodem minął obrońcę i lewą nogą uderzył w górny róg bramki przy dalszym słupku.
Druga połowa spotkania to absolutna kontrola gry przez Valencię. W 65. minucie po składnej akcji rywali dobił jeszcze Samuel Dias Lino. Dzięki zwycięstwu zawodnicy gości meldują się w ćwierćfinale rozgrywek Pucharu Króla.