Widzew przegrywa z Radomiakiem. Druga porażka łodzian z rzędu
Już od początku meczu to goście byli stroną przeważającą. Na efekty ich ataków nie trzeba było długo czekać. W drugiej minucie spotkania Filip Nascimento posłał idealne podanie do Mateusza Grzybka, a defensor zachował się niczym rasowy napastnik. Wymanewrował obrońców, a następnie popisał się precyzyjnym strzałem i zdobył pierwszego gola. Piłkarze prowadzeni przez trenera Janusza Niedźwiedzia próbowali odpowiedzieć na tę bramkę, ale początkowo nie udawało im się stworzyć dogodnej szansy.
Po jednym z rzutów rożnych Widzewa zawodnicy gości ruszyli z błyskawicznym kontratakiem. Krytykowany ostatnio za słabą postawę Lisandro Semedo przejął piłkę na środku boiska, wyprzedził Karola Danielaka i popędził w stronę bramki. Kiedy znalazł się w polu karnym, sprytnym strzałem pokonał Henricha Ravasa.
Gospodarze nie zwiesili jednak głów i ruszyli do odrabiania strat. Starali się grać szybko i kombinacyjnie, co mogło podobać się kibicom zgromadzonym na stadionie przy al. Piłsudskiego. Swoją szansę miał m.in. Serafin Szota oraz Bartłomiej Pawłowski, który niecelnie uderzył z rzutu wolnego. Po przerwie przeprowadzali kolejne ataki, aż w końcu jeden z nich przyniósł bramkę. Świetne podanie Ernesta Terpiłowskiego na gola zamienił Jordi Sanches. Hiszpan dochodził jeszcze do kilku sytuacji, ale później brakowało mu już skuteczności.
Po jednej z kolejnych sytuacji Widzewa piłkarze Radomiaka znów wyprowadzili kontrę. Tym razem to Luis Machado przebiegł całą połowę boiska i podwyższył prowadzenie na 3:1.
To była 91 minuta meczu. Sędzia jednak doliczył aż 14 kolejnych, gdyż wcześniej fani obu drużyn odpalili race i mocno ograniczyli widoczność na boisku. Mimo tego gospodarzom nie udało się już zdobyć gola i taki wynik utrzymał się do końca spotkania.
To była druga porażka łodzian z rzędu. W poprzedniej kolejce przegrali bowiem z Górnikiem Zabrze 0:3. W tabeli PKO BP Ekstraklasy Widzew jest trzeci, a Radomiak plasuje się na dziesiątej pozycji.