Widzew rozbity w Zabrzu, Górnik podbudowany
Patrząc na ostatnie wyniki, Górnik Zabrze mimo roli gospodarza i wsparcia trybun (a te wypełniły się prawie 20 tysiącami fanów) stał przed ogromnym wyzwaniem. Zabrzanie nie wygrali w lidze od połowy września, z kolei Widzew Łódź był niepokonany od sześciu pojedynków i w trzech ostatnich meczach stracił tylko jedną bramkę.
Faktycznie, w mecz lepiej weszli goście. Mogli prowadzić już w 8. minucie, gdyby nieco lepiej strzelił Sanchez. Skoro jednak nie skorzystali z okazji, to 10 minut później Górnik ich ukarał. Najpierw Pacheco doskonale uratował piłkę przed outem bramkowym, a przy okazji zaliczył asystę. Piłkę odebrał bowiem Szymon Włodarczyk i wpakował ją w długi róg. Wstrzelił się zresztą w prawdziwie filmowy moment, bowiem bramkę rozświetlił blask odpalonych w tym momencie za bramką rac.
Już w 24. minucie Górnicy poszli za ciosem, tym razem za sprawą potężnego uderzenia Lukasa Podolskiego – również z dystansu i w ten sam róg, co Włodarczyk. To pierwszy gol w sezonie dla mistrza świata z 2014 roku.
Tuż przed zejściem do szatni, w 6. minucie doliczonego czasu, obaj strzelcy bramek wykończyli Widzewa. Podolski szedł sam na sam z bramkarzem i odegrał do Włodarczyka, a temu zostało trafić w pustą bramkę. Goniący na linię strzału bramkarz Widzewa Ravas upadł bezradnie, nie sięgając piłki.
Jeszcze przed przerwą Widzew próbował się odgryźć, ale bezskutecznie, więc do szatni łodzianie zeszli z ciężkim bagażem. W drugiej odsłonie walczyli, by odmienić los. Warto wskazać strzał Pawłowskiego główką (58. minuta) wybroniony przez Bielicę czy jego „kopię” powtórzoną w 78. minucie… z tym samym efektem. Górnik grał w drugiej połowie, ograniczając się do kontr, czasem kąśliwych. Wynik jednak już się nie zmienił.