Wielki powrót Górnika, czy wygrana uratuje Gaula przed zwolnieniem?
Do otwierającego 25. kolejkę PKO Ekstraklasy meczu gospodarze podchodzili z nożem na gardle. Mowa o gardle trenera Bartoscha Gaula, którego dni jako trenera wydawały się policzone. Klub postawił mu warunek, jakim było pokonanie Wisły Płock.
I jeśli coś widać było w pierwszej połowie, to że podopieczni Gaula faktycznie próbowali możliwie szybko otworzyć wynik piątkowego spotkania. Szczególnie widoczny był ten, który w poprzedniej rundzie grał w drużynie gości – Damian Rasak. Przez kwadrans Nafciarze byli skupieni niemal tylko na powstrzymaniu gospodarzy. Górnik oddał 10 strzałów w 10 minut.
Gdy jednak udało im się wypracować stały fragment przed polem karnym, plany zabrzan zaczęły się sypać. Wolnego na gola zamienił Mateusz Szwoch, puszczając piłkę obok muru i po rękawicy Damiana Bielicy. To skutecznie podcięło skrzydła Górnikowi, który kolejny kwadrans stracił niemal bez zagrożenia bramce przyjezdnych.
Gospodarze odzyskali kontrolę – przynajmniej optycznie – na nieco ponad pięć minut przed przerwą. Wystarczyła jednak jedna długa piłka do wychodzącego w doliczonym czasie Dawida Kocyły, by z 1:0 zrobić 2:0 dla płocczan. Nie było spalonego, a Kocyła szczęśliwie zmieścił piłkę pod nogą interweniującego Bielicy.
Ponieważ Górnik w tym sezonie ligowym ani razu nie zdołał odrobić straty dwóch bramek, a na swoim stadionie zdołał uzbierać zaledwie 10 punktów, trudno było dziwić się gwizdom żegnającym piłkarzy po pierwszej połowie. Druga też nie zaczęła się najlepiej – niemoc Górnika trwała, a to przyjezdni wydawali się bliżsi podwyższenia wyniku.
Sytuację zmienił wreszcie Damian Rasak w 57. minucie, który doskonale wykorzystał piłkę wycofaną pod granicę pola karnego przez Włodarczyka. Uderzył mocno, wyładowując sportową złość. Nawet zamiast radości po golu wykrzykiwał do kolegów, by ich zmobilizować.
Chyba podziałało, po godzinie gry Górnik wywalczył rzut wolny w okolicach 20. metra. Do piłki podszedł Lukas Podolski i wykonał go tak, jak przystało na mistrza świata. Po cudownym strzale w okienko piłka odbiła się od słupka i bezradny Kamiński mógł tylko podziwiać jej lot. W odpowiedzi Pavol Stano wymienił całą ofensywę za jednym zamachem, by pomóc Wiśle odzyskać przewagę.
I choć zmiana niewiele dała, to na jakość widowiska trudno było narzekać. Obie drużyny trzymały niezły poziom, nawet jeśli gra chwilami była zbyt ostra. Determinacji nie można było odmówić żadnemu zespołowi, ale piłka nie chciała wpadać do bramki ani jednej, ani drugiej drużynie. Tak było do 87. minuty, gdy wyjątkowo ofiarny w meczu Janża odebrał piłkę i doskonale dośrodkował na głowę Podolskiego, a trybuny znów wybuchły radością.
Wynik pokazał charakter drużyny i nie jest wcale na wyrost. Po odzyskaniu pewności siebie na boisku gospodarze wyraźnie dominowali. Bramkę Kamińskiego – nawet jeśli w większości niecelnie – ostrzeliwali aż 21 razy i opłaciło się. Przy tak niskiej skuteczności jest nad czym pracować, ale jest też z czego się cieszyć. Czy trener Gaul uratował swoją posadę?