Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Wybitny koszykarz i trener Mieczysław Łopatka kończy 85 lat

Wybitny koszykarz i trener Mieczysław Łopatka kończy 85 lat
Wybitny koszykarz i trener Mieczysław Łopatka kończy 85 latFot. PAP/Jan Karwowski
W czwartek 85 lat kończy wybitny koszykarz reprezentacji i trener Mieczysław Łopatka – trzykrotny medalista mistrzostw Europy, czterokrotny olimpijczyk, król strzelców mistrzostw świata, ośmiokrotny złoty medalista mistrzostw Polski jako trener, członek Galerii Sław FIBA.

"To satysfakcja i nagroda za wszystkie lata spędzone na parkietach. Wyróżnienie dodało mi skrzydeł i sił" – mówił trzy lata temu, gdy przyszła wiadomość o wprowadzeniu go do ekskluzywnego grona gwiazd światowej koszykówki.

Został dopiero trzecim uhonorowanym w ten sposób Polakiem, po nominowanym w 2007 roku Marianie Kozłowskim, wieloletnim prezesie Polskiego Związku Koszykówki i działaczu FIBA, oraz zmarłej przedwcześnie Małgorzacie Dydek, mistrzyni Europy z 1999 r., którą wyróżniono w 20 lat po tamtym sukcesie.

Łopatka, który jest najbardziej utytułowanym zawodnikiem w historii polskiej koszykówki, m.in. zdobywał medale w każdym swoim starcie w mistrzostwach Europy (1963 – srebrny, 1965, 1967 – brązowe), ma mnóstwo wspomnień i ceni sobie każdy sukces, ale najbardziej drugie miejsce na kontynencie wywalczone we Wrocławiu w 1963 roku, wówczas w Hali Ludowej, obecnie Hali Stulecia.

Właśnie w tym historycznym obiekcie został uhonorowany w minioną środę zastrzeżeniem numeru koszulki, w której grał w barwach Śląska Wrocław. Zielony trykot z numerem "11" zawisł u kopuły słynnego obiektu.

"Hala Stulecia, gdzie osiągnęliśmy największy sukces w historii polskiej koszykówki. To był wielki turniej, wspaniałe mecze, a wszystko działo się we Wrocławiu, w którym mieszkam od ponad pół wieku. Ile razy przejeżdżam koło obiektu, przed oczami stają mi tamte chwile, jakby to było wczoraj" – powiedział PAP Łopatka, który w reprezentacji występował z numerem "12".

W przypominającej tamten sukces książce "Srebrni chłopcy Zagórskiego" rozdział jemu poświęcony nosi tytuł "Mieczysław I, król z Gniezna".

Najwybitniejszy polski koszykarz urodził się 10 października 1939 roku w podgnieźnieńskim Drachowie, gdzie rodzina przeniosła się na czas wojny. Po jej zakończeniu wrócili do miasta. W Gnieźnie jako chłopiec poznawał różne rodzaje sportu, począwszy od hokeja na trawie, silnie zakorzenionego w tamtym regionie, poprzez hokej na lodzie, boks, piłkę nożną i ręczną, ale najbardziej spodobała mu się koszykówka, której treningi prowadził przyjeżdżający z Poznania legendarny szkoleniowiec Janusz Patrzykont, brązowy medalista mistrzostw Europy 1939 na Litwie.

Łopatka, wychowanek Kolejarza Gniezno, jest dziś honorowym obywatelem wielkopolskiego grodu, a tamtejsza hala widowiskowo-sportowa nosi jego imię.

Koszykarskie losy skierowały wkrótce mierzącego 196 cm utalentowanego młodzieńca do Lecha Poznań, a od 1962 do 1972 roku był on już graczem Śląska Wrocław. Na olimpiadę do Włoch w 1960 roku pojechał niejako w zastępstwie, za kontuzjowanego tuż przed imprezą Władysława Pawlaka, ale od tamtego momentu był już niezastąpiony w reprezentacji. Został dzięki temu pierwszym polskim zawodnikiem gier zespołowych, który wystąpił w czterech igrzyskach (Rzym 1960, Tokio 1964, Meksyk 1968 i Monachium 1972).

"Każde były inne. Rzym to niesamowity szok, nie tylko związany z wyjazdem na Zachód. Moment zapalenia znicza olimpijskiego pamiętam do dziś. Emocje były wielkie, gdy staliśmy na Stadionie Olimpijskim podczas ceremonii otwarcia obok największych gwiazd światowego sportu z różnych dyscyplin. Tokio kojarzy mi się z wielkim postępem technologicznym i technicznym, choć minęły tylko cztery lata od Rzymu. Pamiętam, że każdy z nas przywiózł z Japonii radio czy magnetofon szpulowy – mam go chyba gdzieś do dziś. Meksyk to egzotyka i sportowa satysfakcja, jedna z największych w karierze" – wspominał.

Na swoje ostatnie igrzyska pojechał namówiony przez legendarnego trenera Witolda Zagórskiego, bo trzy lata wcześniej zrezygnował z występów w kadrze, gdy nie otrzymał od władz pozwolenia na wyjazd do Belgii. Miał tam występować w jednym zespole z gwiazdą jugosłowiańskiej i europejskiej koszykówki Radivoje Koracem.

"Otrzymałem propozycję po igrzyskach w Meksyku. Miałem w Standardzie Liege grać z Koracem. Powinienem zameldować się w klubie do 31 sierpnia, ale czekałem na paszport i ostatecznie dostałem go... 1 września. Kontrakt nie doszedł do skutku. Zawiesiłem po tym zdarzeniu – na znak protestu – karierę w kadrze" - przyznał.

Zagórskiemu, który stawiał go w trójce najlepszych zawodników w historii polskiej koszykówki – obok skrzydłowego Janusza Wichowskiego i rozgrywającego Zbigniewa Dregiera – udało się go jednak namówić na występ w Monachium.

"Przyjąłem jego argumenty i pojechałem. Z Monachium wiąże się zabawna historia. Przed olimpiadą graliśmy kwalifikacyjny turniej w Augsburgu i tuż przed wyjazdem do Niemiec dostaliśmy oficjalne stroje olimpijskie, galowe. Garnitury i cały ubraniowy +pakiet+ mogliśmy jednak założyć tylko w przypadku awansu. W przeciwnym razie trzeba było ubrania zwrócić nieużywane lub je... wykupić. Te eleganckie garnitury były dla nas dodatkową motywacją" – wspomniał z uśmiechem.

Przeżyciem nie tylko sportowym był wyjazd do Urugwaju na mistrzostwa świata w 1967 r. Łopatka został królem strzelców turnieju (177 pkt), Polska zajęła wysokie piąte miejsce, ale jeszcze bardziej niż sukces na parkiecie koszykarz zapamiętał spotkanie z... rodziną.

"W Urugwaju po raz pierwszy zobaczyłem brata ojca, który przeszedł cały szlak z armią generała Andersa, a po II wojnie światowej pozostał na Zachodzie i wyjechał następnie do Argentyny. Mieszkał w Buenos Aires i do Salto, gdzie graliśmy mecze grupowe mundialu, przyjechał razem ze swoim synem. To była wzruszająca wizyta" – nadmienił Łopatka.

W reprezentacji rozegrał 236 meczów i jest razem z Dariuszem Zeligiem rekordzistą pod względem liczby występów w biało-czerwonych barwach. Zdobył w nich 3522 punkty i pod tym względem wyprzedza go tylko Edward Jurkiewicz (4114).

Jako zawodnik Lecha Poznań, a potem Śląska Wrocław zdobył dwa złote, cztery srebrne i pięć brązowych medali mistrzostw Polski. Czterokrotnie był królem strzelców ekstraklasy. Raz był też najlepszym snajperem rozgrywek... piłkarzy ręcznych – w barwach Grunwaldu Poznań, w sezonie, gdy jeszcze się wahał, czy wybrać koszykówkę.

Po zakończeniu występów na boisku pracował jako trener koszykarzy Śląska.

"Karierę trenerską rozpocząłem we Francji w Montbrison, gdzie wyjechałem po igrzyskach w Monachium. Awansowaliśmy do drugiej ligi i chciałem zostać dłużej, ale znowu pojawiły się kłopoty paszportowe. Opcja pozostania na stałe nie wchodziła w grę. Byliśmy z żoną już spakowani, gdy zadzwonił prezes klubu Chalon sur Saone. Powiedział, że zna polskiego konsula i że załatwi mi przedłużenie paszportu. Tak się też stało i w sezonie 1975/76 byłem grającym trenerem Chalon. Awansowaliśmy do drugiej ligi, ale po sezonie musiałem już wrócić do Polski. Od razu dostałem propozycję objęcia stanowiska trenera Śląska".

Pracując przez dziesięć sezonów jako trener w najwyższej klasie rozgrywkowej, nigdy nie zszedł z podium – wywalczył osiem złotych, srebrny i brązowy medal mistrzostw Polski. W tej dziedzinie 85-letni jubilat też nie ma konkurencji. 

Wzmianki
Wil jij jouw toestemming voor het tonen van reclames voor weddenschappen intrekken?
Ja, verander instellingen