Wygrana Tottenhamu i katastrofalny występ Vicente Guaity, czyli południe z Pucharem Anglii
Antonio Conte na mecz z Portsmouth posłał w bój rezerwowy skład, w którym jednak znaleźli się Harry Kane i Heung-Min Son. Mogło to zwiastować grad bramek dla Tottehamu, chociaż ostatecznie jednak go zabrakło.
Pierwsza połowa mogła spowodować, że nie jeden widz tego widowiska zdecydował się na weekendową drzemkę. Zabrakło sytuacji bramkowych, strzałów, parad bramkarskich, ogólnie rzecz biorąc - emocji. Ich skrawki pojawiły się ewentualnie po przerwie.
To wtedy strzał głową Emersona Royala wylądował na słupku bramki zespołu z League One, co było dla gości ostatnim sygnałem ostrzegawczym. Chwilę później mogli już tylko wspominać czyste konto, bo do ich siatki pięknym uderzeniem z szesnastego metra trafił Kane.
Goście nie pokazali dzisiaj zupełnie nic i zasłużenie pożegnali się z Pucharem Anglii. Wydaje się, że przyjechali do Londynu z myślą uzyskania bezbramkowego remisu, który pozwoliłby im stoczyć starcie rewanżowe z Kogutami, tym razem na ich terenie.
Warto jednak odnotować, że nie był to też najlepszy mecz podopiecznych Conte, a zwycięstwo nad zespołem z trzeciego poziomu rozgrywkowego powinno im przyjść nieco łatwiej.
Drugim wartym uwagi starciem, które rozpoczęło się o 13:30, był pojedynek Crystal Palace z Southampton. Oba zespoły nie zaliczają obecnego sezonu Premier League do udanych, więc mogły liczyć na ciekawą przygodę w pucharach, która w pewnym stopniu wynagrodziłaby kibicom niepowodzenia w lidze.
Zdecydowanie lepiej spotkanie rozpoczęli piłkarze Orłów. Już w 14. minucie sytuację sam na sam z bramkarzem wykorzystał Odsonne Edouard, a niedługo później z kilku metrów w poprzeczkę trafił Jordan Ayew. Przez całe spotkanie gospodarze oddali aż czternaście strzałów (mimo że tylko dwa z nich były celne), a mimo to nie osiągnęli nawet remisu, który dawałby im rewanż.
Goście z Southampton wycisnęli wszystko z dzisiejszego meczu, a najbardziej pomógł im w tym bramkarz Crystal Palace - Vicente Guaita. Najpierw wpuścił on rzut wolny Jamesa Warda-Prowse'a. To nie jest jeszcze największy grzech, bo przecież Anglik jest jednym z największych speców od strzałów ze stałych fragmentów gry w historii angielskiej piłki.
Ten rzut wolny hiszpański bramkarz musiał jednak obronić. Był on wykonywany z bocznej strefy boiska, a piłka po koźle na piątym metrze przed bramką i bez kontaktu z żadnym z zawodników, wpadła do siatki w samo okienko.
W drugiej części gry Guaita dopuścił się jednak jeszcze większego babola. Przy konstruowaniu akcji przez Crystal Palace przyjął sobie piłkę na dwadzieścia metrów przed swoją bramkę, miał dużo czasu na posłanie jej do jednego z kolegów, a mimo to dał ją sobie odebrać przy jej wybijaniu. Futbolówkę przejął Adam Armstrong, któremu nie pozostało nic innego, jak wpakować ją do pustej bramki.
W pozostałych spotkaniach obyło się bez niespodzianek, nie padł też żaden remis, więc ani jedno spotkanie nie będzie musiało być powtórzone. Mimo to jedno ze spotkań będzie musiało odbyć się w innym terminie. Wszystko przez stan boiska Forest Green, które nie nadawało się do użytku po obfitych opadach.
Wyniki wszystkich meczów Pucharu Anglii o 13:30:
Crystal Palace - Southampton 1:2
Tottenham - Portsmouth 1:0
Gillingham - Leicester 0:1
Preston - Huddersfield 3:1
Reading - Watford 2:0
Forest Green - Birmingham - przełożone