Wygrani i przegrani: odpowiedź De Ligta, kanonada 9:1 i kolejna wpadka Evertonu
Wygrany: Matthijs de Ligt
Manchester United wygrał 3:0 z Southampton, zdejmując presję z drużyny i trenera Erika Ten Haga, przynajmniej na jakiś czas. Czerwone Diabły od początku sezonu były obiektem krytyki, gdyż po trzech kolejkach odniosły dwie porażki.
W sobotę jednak na twarzach kibiców pojawił się uśmiech. Stało się to za sprawą holenderskiego obrońcy De Ligta, który otworzył wynik na St Mary's Stadium.
Obrońca, który latem przeniósł się do wielkiego angielskiego klubu z Bayernu, zrobił to w świetnej odpowiedzi na krytykę z przerwy reprezentacyjnej, kiedy wskoczył w koszulkę Oranjes na mecze z Bośnią i Hercegowiną oraz Niemcami. To właśnie w tym drugim meczu z gospodarzami ostatniego Euro zagrał tylko pierwszą połowę, po czym został wycofany z boiska.
W sobotę, po niespełna pół godzinie gry, De Ligt skierował do siatki dośrodkowanie od kapitana Bruno Fernandesa i rozpoczął gładkie zwycięstwo swojej drużyny. Do sukcesu w znacznym stopniu przyczynili się także bramkarz Andre Onana, który obronił rzut karny przy stanie 0:0, oraz Marcus Rashford, który strzelił swojego pierwszego gola w Premier League od 9 marca.
Wygrany: Lamine Yamal
Cały piłkarski świat już go zna - a jeśli nie, to Lamine Yamal coraz głośniej domaga się uwagi. Ostatnio skrzydłowy Barcelony zabłysnął w weekend, kiedy pomógł odnieść już piąte zwycięstwo w obecnym sezonie LaLiga.
Swój talent pokazał podczas derbów Katalonii przeciwko Gironie, kiedy to strzelił dwa pierwsze gole w wygranym przez Blaugranę 4:1 spotkaniu z nowicjuszem Ligi Mistrzów.
Pod wodzą nowego trenera Hansa Flicka, Blaugrana powróciła do nieco bardziej dostosowanej i bezpośredniej tiki-taki, która bardzo dobrze pasuje do Yamala. Gwiazda ostatnich mistrzostw Europy zdobyła bramkę otwierającą mecz po pół godziny gry.
Siedem minut później młody, wciąż zaledwie 17-letni zawodnik, zareagował na odbitą piłkę i ze skraju pola karnego skierował ją poza zasięgiem bramkarza. Yamal potwierdził tym samym, że na początku sezonu jest w świetnej formie, strzelając trzy gole w swoich pierwszych pięciu meczach ligowych i asystując przy czterech kolejnych.
Wygrani: Alkmaar i Troy Parrott
Alkmaar zanotował w sobotni wieczór najwyższe ligowe zwycięstwo w historii klubu, pokonując Heerenveen 9:1 na własnym stadionie. Przez długi czas nic nie wskazywało na rekordowy wynik. AZ objęło prowadzenie już po czterech minutach, ale na półmetku prowadzili tylko 2:1.
Po przerwie przyszła jednak kolej na Parrotta, który w połowie pierwszej odsłony po raz drugi wyprowadził gospodarzy na prowadzenie. Jednak w ciągu ośmiu minut drugiej połowy irlandzki napastnik zdobył trzy kolejne gole i pozwolił zapomnieć, że do soboty nie strzelił bramki dla AZ.
Były napastnik Tottenhamu stał się celem krytyki podczas okresu posuchy, ale teraz jest najlepszym strzelcem Eredivisie. Dzięki wygranej AZ ustępuje tylko panującym mistrzom i obecnym liderom PSV, którzy do tej pory nie stracili punktu. Różnica między pierwszym a drugim miejscem wynosi dwa punkty.
Przegrany: Chris Smalling
Smalling rozegrał dziewięć sezonów dla Manchesteru United, podczas których założył słynną koszulkę 323 razy. Kiedy w miniony weekend po raz pierwszy zagrał w barwach saudyjskiego Al Feiha, prawdopodobnie inaczej wyobrażał sobie swój debiut.
Już po sześciu minutach 31-krotny reprezentant Anglii pechowo zapisał się na kartach historii, strzelając obok własnego bramkarza przy bliższym słupku.
W połowie spotkania goście prowadzili już 3:0 i byli bardzo blisko pierwszego zwycięstwa w bieżącym sezonie Pro League. Co gorsza, 10 minut po przerwie Smalling został odesłany z boiska.
Al Feiha ostatecznie przegrała 0:5, notując najwyższą ligową porażkę w swojej historii. Tabela również nie jest pochlebna - podopieczni trenera Christosa Kontisa są bez punktu i zajmują ostatnie miejsce z bilansem 1:10.
Porównanie z pierwszym meczem Jonathana Woodgate'a, który w 2005 roku identycznie zadebiutował w Realu Madryt, jest jak najbardziej na miejscu. 19 lat temu Los Blancos przynajmniej uniknęli rekordowej porażki, a Robinho i Raúl (dwukrotnie) wpisali się na listę strzelców w wygranym 3:1 spotkaniu z Athletikiem Bilbao.
Przegrany: Everton
Everton po raz drugi w ciągu 14 dni roztrwonił prowadzenie 2:0, ostatecznie tracąc punkty po porażce 2:3 z Aston Villą. The Toffees znajdują się obecnie na końcu tabeli, ponieważ doświadczają najgorszego początku sezonu od 66 lat - drużyna trenera Seana Dyche'a przegrała wszystkie cztery dotychczasowe mecze ligowe.
Tuż przed przerwą reprezentacyjną drużyna z Liverpoolu roztrwoniła prowadzenie przeciwko Bournemouth, które wywiozło trzy punkty z Goodison Park, mimo że do 87. minuty przegrywało 0:2.
W sobotę to samo spotkało Villans, którzy szybko stracili dwa gole na Villa Park. Jednak Ollie Watkins dwoma golami nie pozwolił na porażkę, po czym piękny strzał z dystansu Jhona Durána rzucił na kolana nawet fanów Evertonu. Przed The Toffees stoi teraz trudne zadanie - uniknięcie spadku do Championship...
Przegrani: Heerenveen i Robin van Persie
Posiadanie wielkiego nazwiska na ławce trenerskiej może mieć swoje zalety, ale kiedy przegrywasz 1:9, a twoim trenerem jest Robin van Persie, narażasz się na śmieszność piłkarskiego świata.
Dokładnie to przytrafiło się Heerenveen, które poniosło najgorszą ligową porażkę w historii u siebie z Alkmaar. Holenderski trener praktykuje dominujący futbol ze swoją drużyną i trzymał się swojego ryzykownego stylu gry po dramatycznym początku drugiej połowy.
Choć Heerenveen zdołało dotrzymać kroku rywalom przez połowę meczu, wszystko załamało się w pierwszych 10 minutach po przerwie. Napastnik AZ Parrott strzelił trzy razy w ciągu ośmiu minut i podwyższył na 5:1.
Heerenveen miało 55% posiadania piłki, ale kiedy tracili posiadanie, nie byli w stanie zatrzymać maszyny bramkowej Alkmaar. Van Persie zachował spokój po rekordowej porażce. Powiedział, że jako zawodnik Arsenalu przegrał kiedyś 2:8 z Manchesterem United.
"To część futbolu, nie mam z tego powodu traumy, podobnie jak moi zawodnicy. Chcesz wydobyć z siebie to, co najlepsze. To przychodzi metodą prób i błędów. Teraz ważne jest, aby to zaakceptować i stanąć przed kamerą" - powiedział najlepszy strzelec wszech czasów reprezentacji Holandii, który zasugerował, że nie planuje zmieniać swojego stylu gry.