Z Montrealu do Maroka: niepokonany Bono prowadzi Lwy Atlasu na wyżyny
Hiszpanie odpadli z turnieju przez bramkarza, który od 10 lat zarabia na życie grając w ich kraju. Bono, obecnie występujący w Sevilli FC, do tej pory w Katarze jest niemal niepokonany.
Od 752 minut w kadrze narodowej żaden zawodnik drużyny przeciwnej strzelił mu gola. Co więcej, Busquets i spółka nie potrafili zamienić na bramkę nawet jednego z trzech rzutów karnych, które wykonywali w konkursie jedenastek dającym awans do ćwierćfinału mundialu.
Niejedyny bramkarz z Montrealu
Montreal to drugie pod względem liczby mieszkańców miasto w Kanadzie, z którego wywodzi się wielu znakomitych golkiperów. Lorne Chabot, dwukrotny zdobywca Pucharu Stanleya (z New York Rangers i Toronto Maple Leafs) został pierwszym hokeistą, który pojawił się na okładce prestiżowego magazynu Time w 1935 roku. Wystąpił również w dwóch najdłuższych meczach w historii NHL - oba rozstrzygnęły się w szóstej dogrywce, a Chabot w obu przypadkach wpuścił tylko jedną bramkę w ciągu prawie sześciu godzin gry.
Jest także Bernie Parent, który poprowadził Philadelphia Flyers do triumfu w Pucharze Stanleya w 1974 i 1975 roku. W obu tych latach zdobył Vezina Trophy i Conn Smythe Trophy, które do dziś uważane są przez ekspertów za najlepsze dwa kolejne sezony w wykonaniu bramkarza w historii NHL. Ponadto Parent ustanowił rekord w liczbie zwycięstw w sezonie regularnym (47).
Przez długi czas rekordowy sezon Parenta był uznawany za rekord wszech czasów, dopóki inny mieszkaniec Montrealu, Martin Brodeur, ostoja New Jersey Devils, nie wyprzedził go o jedno zwycięstwo w 2007 roku. Pomogła mu w tym innowacja w postaci dogrywek i shootoutów, które nie były rozgrywane w latach 70-tych, oraz dłuższy o cztery mecze sezon regularny. Brodeur ustanowił długą listę rekordów NHL, trzykrotnie zdobył Puchar Stanleya i pomógł Kanadzie w dwóch triumfach olimpijskich.
Bono także urodził się w Montrealu i również jest niezwykłym bramkarzem. Podobnie jak pozostali wymienieni golkiperzy, osiąga sukcesy występując poza rodzinnym miastem. Jednak w przeciwieństwie do nich, nie broni bramki hokejowej, ale piłkarskiej i gra dla Maroka. Czyli kraju oddalonego o tysiące kilometrów od miejsca, w którym się wychował.
Vaclik i inne gwiazdy
Kiedy miał osiem lat, rodzice Bono przenieśli się za ocean do Casablanki w Maroku. Yassine zamienił treningi w Montreal Impact (obecnie CF Montreal) na akademię młodzieżową Wydad. Dopiero w wieku 20 lat zadebiutował w drużynie seniorskiej pod wodzą trenera Bada Zaki, byłego bramkarza reprezentacji.
Zaki, z opaską kapitana, bronił bramki Maroka na mistrzostwach świata w 1986 roku, w których Lwy Atlasu sensacyjnie wygrały swoją grupę, zostawiając za sobą Anglię, Polskę i Portugalię, by w 1/8 finału przegrać z Niemcami Zachodnimi przez gola straconego w 88. minucie spotkania.
Bono grał tylko rok w seniorskiej drużynie Wydad, gdyż został zauważony przez przedstawicieli Atletico Madryt podczas prestiżowego turnieju młodzieżowych drużyn narodowych w Tulonie. Nie zagrał jednak ani jednego meczu w barwach stołecznego klubu, gdyż przegrywał rywalizację z Thibaut Courtois. W tym czasie grał jedynie w zespole rezerwowym. Kiedy latem 2014 roku klub podpisał kontrakt z Janem Oblakiem, który miał zastąpić odchodzącego Belga, Bono udał się na wypożyczenie do Realu Saragossa.
Stamtąd trafił do Sevilli przez Gironę, której pomógł w awansie do LaLiga. Początkowo do andaluzyjskiego klubu został sprowadzony jako konkurent dla Tomasa Vaclika. Bono szybko jednak wygryzł ze składu bramkarza reprezentacji Czech. Z kolei Vaclik odszedł do Olympiakosu.
Marokańczyk wygrał pojedynek o miejsce w wyjściowym składzie dzięki swoim występom w Lidze Europy. Pierwotnie został sprowadzony właśnie po to, by odciążyć Vaclika od obowiązków gry w środku tygodnia. Jednak ostatecznie to właśnie Sevilla FC w 2020 triumfowała w tych rozgrywkach.
W ćwierćfinale przeciwko Wolverhampton Wanderers obronił rzut karny wykonywany przez Meksykanina Raula Jimeneza. W półfinale zatrzymał Manchester United i został uznany za piłkarza meczu, a następnie, w finale, znacznie przyczynił się do zwycięstwa Sevilli nad Interem Mediolan.
W następnym sezonie ustanowił rekord klubu - w lidze nie dał się pokonać przez 557 minut, stając się pierwszym zawodnikiem Sevilli w historii, który zdobył Trofeum Zamory dla najlepszego bramkarza w LaLiga (przed Courtois z Realu Madryt). To spowodowało, że zaczęto poważnie mówić o transferze do Barcelony, który jednak nie doszedł do skutku.
"Przepraszam, tylko po arabsku"
W młodości Bono mógł wybrać, czy chce reprezentować ojczyznę swoich rodziców - Maroko, czy kraj urodzenia - Kanadę. Ostatecznie postawił na występy w drużynie z państwa z Afryki Północnej, a on sam pojechał na Igrzyska Olimpijskie w Londynie latem 2012 roku, by bronić jego barw.
"Kiedy jeszcze nie rozegrałem żadnego meczu dla Maroka, Benito Floro (ówczesny trener Kanady) skontaktował się ze mną. Zawsze jednak marzyłem o grze dla Lwów Atlasu" - wyznał Bono.
Swoją dumę i przywiązanie do arabskich korzeni pokazał podczas tegorocznego Pucharu Narodów Afryki w Kamerunie, gdzie na oficjalnych pomeczowych konferencjach prasowych odmówił odpowiedzi w jakimkolwiek innym języku niż arabski. Zrobił to wbrew poleceniom organizatorów, argumentując, że powinni oni zapewnić tłumaczy dla angielsko- i francuskojęzycznych dziennikarzy.
Czyste konto w Katarze
Na mundialu w Katarze Bono został pokonany tylko raz, w meczu z Kanadą (2:1). Do tej pory w turnieju zatrzymał finalistę poprzedniej edycji mistrzostw świata Chorwację oraz ostatnio Hiszpanię.
Przeciwko Belgom jednak nie zagrał z powodów, które do dziś pozostają pewną tajemnicą. Został desygnowany do wyjściowego składu, wszedł na boisko na ceremonię przedmeczową i wraz z innymi odśpiewał hymn narodowy.
Kamery przyłapały go jednak na tym, że trzyma na głowie lewą rękę, a tuż przed rozpoczęciem meczu poinformował trenerów, że nie czuje się dobrze i ma zawroty głowy. Dlatego jeszcze przed pierwszym gwizdkiem został zastąpiony przez swojego zmiennika - Munira.
Mimo tej niespodziewanej absencji Bono szybko wrócił na boisko i pomógł Maroku dotrzeć do ćwierćfinału mundialu. Został pierwszym afrykańskim bramkarzem w historii mistrzostw świata, który obronił dwa rzuty karne w konkursie jedenastek. "To było trochę szczęścia i trochę intuicji" - powiedział skromnie o swoim heroicznym występie.
Maroko jest dopiero czwartą afrykańską drużyną, która dotarła do tego etapu mundialu po Kamerunie (1990), Senegalu (2002) i Ghanie (2010).
Najbliżej dotarcia do półfinału byli Ghańczycy, jednak przegrali z Urugwajem w rzutach karnych. Wydaje się, że mając Bono w bramce Marokańczycy nie muszą zbytnio martwić się takim scenariuszem.