ZAKSA Kędzierzyn-Koźle zwycięska w hali Jastrzębskiego Węgla
Hala w Jastrzębiu-Zdroju była wyprzedana długo przed pojedynkiem, w końcu przeciwko sobie stanęli nieodlegli wcale rywale – tak geograficznie, jak i w tabeli. Jastrzębski Węgiel podejmował ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle i zaczął od prowadzenia w pierwszych akcjach. Od stanu 7:5 dla Jastrzębi szybko goście doprowadzili jednak do 7:9, powodując interwencję – o czas poprosił trener Marcelo Méndez.
Nie udało się co prawda odzyskać prowadzenia, jednak przy zagrywkach Fornala gospodarze wyrównali (15:15). O ponownym wyprowadzeniu na czoło ZAKSY zdecydowała kombinacja skutecznego bloku, zagrywek Kalembki i ataków Śliwki. Choć dopiero przy drugiej piłce setowej, to jednak goście wygrali pierwszą partię pewnie, 25:20.
W kolejnych dwóch setach Jastrzębski Węgiel pokazał jednak gotowość do walki i wyszedł na prowadzenie 2:1. W drugim secie przewagi wypracowanej od stanu 12:12 gospodarze nie oddali do końca (25:19), a w trzecim ZAKSA ani przez chwilę nie miała pozytywnego bilansu punktowego.
Fani Jastrzębskiego Węgla liczyli, że uda się pójść za ciosem i skończyć na 3:1, jednak czwarta partia nie układała się po ich myśli. Drużyna Tuomasa Sammelvuo prowadziła już na początku. Dopiero punkt na 11:10 dał jastrzębianom radość z prowadzenia, choć nie na długo. Przy zagrywce Davida Smitha kontrolę nad setem odzyskali przyjezdni, a nerwy w końcówce sprawiły, że skończyło się na 21:25.
O zwycięstwie miał więc zdecydować tie-break, który ponownie źle zaczął się dla Jastrzębskiego Węgla. Już od stanu 1:3 trzeba było gonić rywali, ale dogonić się nie udało (11:15). ZAKSA była znacznie skuteczniejsza, w czym walny udział miał Bartłomiej Kluth, wybrany ostatecznie MVP spotkania.
Po porażce u siebie Jastrzębski Węgiel zrównał się dorobkiem punktowym z Aluronem Wartą Zawiercie. Z kolei ZAKSA maszeruje w górne rejony, nie przegrawszy w PlusLidze od początku listopada.